wtorek, 13 maja 2014

„Metamorfoza” - opowiadanie nr 1


Weszłam do jego garderoby z plikiem napisanych przeze mnie tekstów, wzięłam głęboki wdech i, nie zważając na jego znudzone spojrzenie, zaczęłam czytać. Pierwsze zdania wypowiadałam drżącym, niepewnym głosem, gotowa w każdej chwili przerwać, wysłuchać ostrych słów krytyki i szybko ulotnić się bocznym wyjściem. Nie byłam na tyle próżna ani zarozumiała, aby uważać moje wypociny za literacki cud.

Mówiłam automatycznie, nie namyślałam się nad wypowiadanymi słowami, ponieważ były zagłuszane przez stres i podenerwowanie. Dyskretnie wytarłam spoconą lewą rękę o niebieskie dżinsy.

Zerknęłam jeszcze raz sponad zapisanej kartki, nie przerywając czytania, aby ocenić jego reakcję i ewentualnie, w odpowiednim momencie się ewakuować, gdyby nie spodobała mu się moja praca. Napotkałam spojrzenie ciemnych oczu, których nikt nie nazwałby brązowymi. „Ani śladu ciepła” – przemknęło mi przez głowę. Następnie skoncentrowałam się na jego sylwetce. Siedział na obracanym krześle kilka metrów ode mnie, wyciągając długie nogi w czarnych spodniach. Przez zwykły, brązowy T-shirt widziałam rysujące się pod nim mięśnie brzucha i klatki piersiowej, z pewnością wyrobione podczas wielogodzinnych ćwiczeń na siłowni. Opalone ramiona skrzyżował na piersi, co zawsze uważałam za oznakę lekceważenia drugiej osoby.

Miałam ogromną ochotę przygryźć dolną wargę, jak to zawsze robiłam, gdy czułam się nieswojo, ale nie mogłam tego zrobić z prostej przyczyny – musiałam czytać, zaprezentować swoje utwory, a ta okazja była moją jedyną szansą.

Ośmieliłam się spojrzeć mu prosto w twarz, chociaż obawiałam się tego, co mogę z niej wyczytać. Czarne kosmyki włosów opadające mu swobodnie na czoło, były potargane, jakby właśnie wstał z łóżka. Mocno zarysowane kości policzkowe pokrywał leciutki zarost a usta wydawały się wprost stworzone do całowania. Dość szybko zrozumiałam, dlaczego innym dziewczynom trudno mu się oprzeć. Pokusa była najzwyczajniej w świecie zbyt wielka. Wszystkie pszczoły lecą do miodu, a on ze swoją śniadą karnacją zdecydowanie był miodem. Wygląd niegrzecznego chłopca w pełni do niego pasował. Jedyną rzeczą, która psuła ten widok, był jego kpiący i znudzony wyraz twarzy. Właśnie tak, kpiący i znudzony. Nigdy nie myślałam, że za pomocą mimiki można wyrazić jednorazowo te dwie sprzeczne emocje. Jednak on był w tym mistrzem.

Nikt nie ma prawa zachowywać się tak wobec mnie! Nie zrobił nic wielkiego, nawet nie odezwał się słowem, ale niemal boleśnie odczuwałam jego obecność. Byłam przygotowana na krytykę, bo przecież nie jestem profesjonalistkę tylko amatorką, ale to nie znaczy, że dam sobą pomiatać. To, że siedzący przede mną koleś ma więcej pieniędzy niż widziałam przez całe swoje dwudziestoczteroletnie życie, nie znaczy, że ma prawo mnie traktować jak gorszą sobie.

Czułam jak w moich żyłach burzy się krew, a serce przestaje się obijać i zaczyna żwawiej ją pompować. Kartki, które jeszcze przed chwilą drżały jak liście na wietrze w moich rękach, teraz były trzymane nieruchomo. Litery nie rozmazywały się już przed oczyma, wyostrzyły się, widziałam je nadzwyczaj wyraźnie. Uciążliwa gula w gardle momentalnie zniknęła jak za dotykiem czarodziejskiej różdżki. Wyprostowałam się, uniosłam głowę do góry i spojrzałam niewiele starszemu chłopakowi w oczy. Wiedziałam, że próbował mnie speszyć, zmusić abym pierwsza się wycofała, a wtedy on z czystym sumieniem, będzie mógł z udawaną uprzejmością podziękować za zapoznanie się z moją twórczością i zapomnieć o całej sprawie, jak i o mnie. Nie, nie ma mowy, powiedziałam sobie. Nie ugnę się przed nim. Nie odwróciłam wzroku. Zamiast tego mój głos stał się pewny i opanowany, nie odzwierciedlał moich prawdziwych uczuć. Widziałam wyraźne zaskoczenie odbijające się na jego twarzy, wyrażone ledwie widocznym uniesieniem brwi i błyskiem w oku. Jego zdziwienie potraktowałam jak balsam na duszę, ukoiło pozostałe nerwy i mile mnie połechtało.

Byłam z siebie dumna. W ciągu zaledwie tych kilku minut przeszłam pełną metamorfozę. Z zahukanej i zestresowanej dziewczyny zmieniłam się w pewną siebie profesjonalistkę. Katalizatorem mojej przemiany była jednak postawa chłopaka do mnie. Wzbudził we mnie gniew, że przestałam się denerwować tym, co może sobie pomyśleć. Po prostu już mnie to nie obchodziło, a przynajmniej nie aż tak bardzo jak na początku. Nieświadomie sam mi pomógł. Nieświadomie, ponieważ wątpiłam, czy dobrowolnie pomógłby mi w jakikolwiek sposób.

Każde słowo, które wcześniej napisałam, wymykało się z moich ust. Zaintrygowałam go. Na jego miejscu pewnie też byłabym zainteresowana tą nagłą zmianą charakteru. Słuchał mnie, tym razem naprawdę słuchał, a nie tak jak wcześniej – olewał mój występ przed jednoosobową publicznością. Może jednak nie skrewiłam na całego, pomyślałam.

Skończyłam. Przeczytałam tylko garstkę krótkich tekstów, które miały za zadanie pokazać jedynie próbkę moich możliwości oraz podbić oziębłe serce tego aroganta. Ogrzać zapewne go nie zdołałam, zawojować też nie, ale w końcowym rozrachunku zaprezentowałam się z dobrej strony. Z niecierpliwością czekałam na werdykt, który miał przesądzić sprawę. Zależało mi na pozytywnej odpowiedzi. Ciężko pracowałam nad tym, aby znaleźć się tam gdzie jestem. No, niekoniecznie tutaj – w garderobie. Uda się czy nie uda?

Jakby znając targające mną uczucia i myśli, uśmiechnął się do mnie, jakbym była jedyną dziewczyną, jaką widział w życiu, co było zupełnie nierealistycznie, biorąc pod uwagę fakt, że miał więcej dziewczyn w swoim życiu niż ja par kolczyków w szufladzie, a mam ich naprawdę dużo. Skąd wiem, ile miał dziewczyn? Cudem jest przeczytanie jakiekolwiek gazety czy czasopisma, bez natknięcia się na artykuł bądź ciekawostkę na temat najnowszych zdobyczy siedzącego przede mną, czarnookiego celebryty, Adama Moraca. Jednak ta informacja nie docierała dziwnym trafem do serca, które zaczęło wywijać fikołki, które było odpowiedzią na jego uśmiech i nie miało związku ze strachu przed jego reakcją, wywołaną moim wystąpieniem. Czułam, że jeśli cisza pomiędzy nami będzie trwała choćby sekundę dłużej, zrobię coś niekontrolowanego, coś, co będę długo żałować.

- Przeszłam dalej czy nie? Co myślisz o tych tekstach? – zapytałam niecierpliwie, przestępując z nogi na nogi. Och, czemu moja odwago i cierpliwości mnie opuściłaś?

Nie odpowiedział od razu. Z rozmysłem przeciągał tę chwilę, sprawdzając ile jeszcze wytrzymam. Chyba uznał, że już odpowiednia pora, bo powiedział:

- Przeszłaś. Teksty są dobre, ale wymagają trochę poprawek z mojej strony. Nie zmienię wszystkiego, nie martw się. To ty piszesz teksty, ale wiedz, że będziemy musieli ze sobą ściśle współpracować. Wypadałoby się przedstawić. Paul trochę mówił o tobie, ale nic konkretnego. Jestem Adam.

W pierwszej chwili nie mogłam uwierzyć, ale zaraz otrząsnęłam się z tego szoku, a moją twarz rozjaśnił szeroki uśmiech.

- Wiem. Jestem Angelika.

I tak oto udało mi się osiągnąć sukces. Pokonałam własnego wewnętrznego potwora o imieniu Strach. Zaczynałam nowy rozdział w życiu z bielutką jak śnieg kartką. Nie umknął mi taksujący mnie od góry do dołu wzrok Adama. Najwidoczniej nie przeszkadzała mu przyszła współpraca. Zresztą mi też nie. Ale niech nie myśli, że będę jego kolejną, wierną fanką. Chociaż z drugiej strony, to może nie byłoby to takie złe.


___________________________________________________________________________

„Metamorfoza” brała udział w konkursie. Udało mi się przejść z nią do finału z czego jestem dumna. Do wygrania była książka "Brudny świat" Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Książki niestety do tej pory nie zdobyłam, ale nie tracę nadziei, że kiedyś trafi w moje rączki. A dopóki to się nie stanie - mam szansę cieszyć się z opowiadania, które przy okazji stworzyłam (zawsze mogło być gorzej :) ).

Pozdrawiam,
Gracenta

16 komentarzy:

  1. Wcale się nie dziwię, że doszłaś do finału, bo naprawdę, praca jest świetna! Życzę powodzenia w dalszym pisaniu (nie przerywaj!) i zdobywaniu "Brudnego Świata". ;)
    shelf-of-books.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D Nie zamierzam przerywać pisania, ale na razie nie mam za bardzo czasu na tworzenie dłuższych opowiadań.

      Usuń
  2. Gratuluje tego finału ;) mogli Ci przynajmniej wysłać inną książkę pani Łoniewskiej :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie się to czytało, gratuluję sukcesu. :) Ciekawa tematyka jak na tekst konkursowy (bo jest to w sumie tekst o tekstach, o odbiorze i bohaterka przechodzi dalej; przypomniało mi się, jak kiedyś na konkursie szkolnym namalowałam - bo zadaniem było namalowanie obrazu przedstawiającego nasze marzenia - siebie z nagrodą ;).

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję!
    Zazdroszczę talentu do pisania :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No, no oby tak dalej :0 Nie pododawaj się; D

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow, dobre to Twoje opowiadanie, troszkę przewidywalne, ale jak będziesz pisać dalej, wróżę Ci sukces :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Z góry przepraszam za prywatę, ale na moim blogu właśnie opublikowałam filmik, nad którym pracowałam ponad miesiąc i realizacja którego zajęła mi ogromnie dużo czasu, dlatego będę bardzo wdzięczna jeżeli zajrzysz, a być może jeżeli oczywiście Ci się spodoba, to szepniesz o nim słówko znajomym . Jeszcze raz przepraszam :)
    Pozdrawiam,
    Esa:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Niezłe opowiadanie,masz talent
    Gratulacje,zostałas nominowana do LBA TAG
    więcej info na moim blogu:
    razemzksiazka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Cześć!
    Zapraszam na konkurs i przepraszam za spam:
    http://mobscene69.blogspot.com/2015/01/konkurs-3.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma sprawy :) W konkursie na pewno wezmę udział :D

      Usuń
  10. Też bym chciała mieć talent do pisania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy ma! :D Wystarczy tylko pomysł, trochę czasu i dobra motywacja :)

      Usuń
  11. Ooo... Lubię, jak ktoś rozwija swoje pasje ;)
    Bardzo dobre opowiadanie ;D
    Bierz udział w konkursach i wygrywaj!

    OdpowiedzUsuń