To wszystko miało się potoczyć
zupełnie inaczej. Z upragnieniem czekał na ten dzień – dzień, w którym przekona
się jak to być wilkiem. Miał dosyć bycia nikim. Szarym, mdłym i nic
nieznaczącym człowiekiem. Chciał być wszystkim. Chciał decydować o życiu i śmierci.
Szczególnie o śmierci. Jego pierwsze zabójstwo... miało być doskonałe, ponieważ
tylko dzięki niemu udowodni swoją wartość.
Zaciągnął tę bladą, zapłakaną
dziewczynę do lasu. Przywiązał do drzewa i rozkoszował się strachem
wypełniającym jej oczy. Bólem. Niepewnością. Każde jej błaganie i jęk, było
pieśnią przeznaczoną tylko dla jego uszu. Tylko on mógł się delektować tą
chwilą.
Zdjął jej buty i kurtkę, aby jej
ciało było bezbronne wobec mrozu panującego o tej porze. Mógł wreszcie coś
kontrolować. Od niego zależało ludzkie życie. Któżby mógł się spodziewać, że to
będzie takie łatwe? Tak łatwo jest przecież przeciąć jedną z tych niebieskich
żyłek pulsujących na jej szyi... Zaśmiał się, wyciągając długi sztylet. Był
Panem Śmierci, gdy przytykał ostre narzędzie do jej szyi.
Ona już wiedziała, że nie przeżyje.
Jednak zamiast trząść się ze strachu jak do tej pory, w jej oczach zapalił się
dziwny ogień, który nie zgasł po tym, jak śnieżnobiały śnieg splamiła czerwona
krew. Na jej wargach pojawił się słaby uśmiech jakby znała jakiś sekret, który
tylko ona ma prawo znać. Zaraz po tym jej ciało zwiotczało, a serce przestało
bić.
On za to był sparaliżowany.
Przerażony zmianą, która dokonała się na jego oczach. Patrzył teraz na martwe
ciało i nie czuł tryumfu. Nie mógł. Nie dlatego, że nie chciał czy nie był w
stanie. W innych warunkach z pewnością nie mógłby opanować szczęścia. Jednak w
jego głowie kołatały się słowa, zagłuszające całą satysfakcję, a które pojawiły
się w momencie, gdy wydawała swoje ostatnie tchnienie. BĄDŹ PRZEKLĘTY.
Nagle ciemny las przestał być jego
sprzymierzeńcem. Nagie konary drzew górowały nad nim, a wiatr dął ze wzmożoną
siłą, niosąc ze sobą wycie wilków. Spojrzał ostatni raz na dziewczynę. Ale...
jej tam nie było. Pozostała tylko krew na śniegu i lina, którą była związana.
Nerwowo rozejrzał się dookoła, ale niczego nie dostrzegł.
Cofnął się do tyłu i natychmiast
odwrócił, gdy poczuł lodowaty uścisk i dziewczęcy chichot. Ale nikogo za nim
nie było. Zaczął uciekać.
Miał wrażenie, że drzewa zmieniają
ścieżki. Wycie wilków zmieniło się w podekscytowane ujadanie, gdy zwietrzyły
swoją zdobycz. One wiedziały, w którą stronę mają biec. Nie potykały się, nie
bały ani nie męczyły w przeciwieństwie do człowieka. Czy on naprawdę myślał, że
stanie się jednym z nich, drapieżnikiem? Nigdy nie był niczym więcej niż owcą
próbującą szczekać. Ten las był ich
domem i nikt nie opuści go bez ich zgody.
Bez
zgody ich i ich nowej Pani.
Witajcie ponownie ;)
Nie wiem z jakiego powodu zawędrowaliście aż tutaj, ale niezmiernie mi miło. Wiem, że posty są dodawane nieregularnie (ha! gdyby tylko "nieregularnie"... spójrzmy prawdzie w oczy - blog świeci pustkami) i w najbliższym czasie się to prawdopodobnie nie zmieni.
To opowiadanie jest trochę z innej bajki - mroczniejszej, bo i składałam ją na konkurs, w którym do wygrania była książka "Wypowiedz jej imię".
Za wygraną dziękuję Rafałowi Sz z bloga http://ksiazkowo-wg-rafala.blogspot.com.
Za wygraną dziękuję Rafałowi Sz z bloga http://ksiazkowo-wg-rafala.blogspot.com.