środa, 30 września 2015

"Wilki i owce" - opowiadanie nr 3

To wszystko miało się potoczyć zupełnie inaczej. Z upragnieniem czekał na ten dzień – dzień, w którym przekona się jak to być wilkiem. Miał dosyć bycia nikim. Szarym, mdłym i nic nieznaczącym człowiekiem. Chciał być wszystkim. Chciał decydować o życiu i śmierci. Szczególnie o śmierci. Jego pierwsze zabójstwo... miało być doskonałe, ponieważ tylko dzięki niemu udowodni swoją wartość.

Zaciągnął tę bladą, zapłakaną dziewczynę do lasu. Przywiązał do drzewa i rozkoszował się strachem wypełniającym jej oczy. Bólem. Niepewnością. Każde jej błaganie i jęk, było pieśnią przeznaczoną tylko dla jego uszu. Tylko on mógł się delektować tą chwilą.

Zdjął jej buty i kurtkę, aby jej ciało było bezbronne wobec mrozu panującego o tej porze. Mógł wreszcie coś kontrolować. Od niego zależało ludzkie życie. Któżby mógł się spodziewać, że to będzie takie łatwe? Tak łatwo jest przecież przeciąć jedną z tych niebieskich żyłek pulsujących na jej szyi... Zaśmiał się, wyciągając długi sztylet. Był Panem Śmierci, gdy przytykał ostre narzędzie do jej szyi.

Ona już wiedziała, że nie przeżyje. Jednak zamiast trząść się ze strachu jak do tej pory, w jej oczach zapalił się dziwny ogień, który nie zgasł po tym, jak śnieżnobiały śnieg splamiła czerwona krew. Na jej wargach pojawił się słaby uśmiech jakby znała jakiś sekret, który tylko ona ma prawo znać. Zaraz po tym jej ciało zwiotczało, a serce przestało bić.

On za to był sparaliżowany. Przerażony zmianą, która dokonała się na jego oczach. Patrzył teraz na martwe ciało i nie czuł tryumfu. Nie mógł. Nie dlatego, że nie chciał czy nie był w stanie. W innych warunkach z pewnością nie mógłby opanować szczęścia. Jednak w jego głowie kołatały się słowa, zagłuszające całą satysfakcję, a które pojawiły się w momencie, gdy wydawała swoje ostatnie tchnienie. BĄDŹ PRZEKLĘTY.

Nagle ciemny las przestał być jego sprzymierzeńcem. Nagie konary drzew górowały nad nim, a wiatr dął ze wzmożoną siłą, niosąc ze sobą wycie wilków. Spojrzał ostatni raz na dziewczynę. Ale... jej tam nie było. Pozostała tylko krew na śniegu i lina, którą była związana. Nerwowo rozejrzał się dookoła, ale niczego nie dostrzegł.

Cofnął się do tyłu i natychmiast odwrócił, gdy poczuł lodowaty uścisk i dziewczęcy chichot. Ale nikogo za nim nie było. Zaczął uciekać.

Miał wrażenie, że drzewa zmieniają ścieżki. Wycie wilków zmieniło się w podekscytowane ujadanie, gdy zwietrzyły swoją zdobycz. One wiedziały, w którą stronę mają biec. Nie potykały się, nie bały ani nie męczyły w przeciwieństwie do człowieka. Czy on naprawdę myślał, że stanie się jednym z nich, drapieżnikiem? Nigdy nie był niczym więcej niż owcą próbującą szczekać.  Ten las był ich domem i nikt nie opuści go bez ich zgody.


Bez zgody ich i ich nowej Pani.

___________________________________________________________________________

Witajcie ponownie ;)

Nie wiem z jakiego powodu zawędrowaliście aż tutaj, ale niezmiernie mi miło. Wiem, że posty są dodawane nieregularnie (ha! gdyby tylko "nieregularnie"... spójrzmy prawdzie w oczy - blog świeci pustkami) i w najbliższym czasie się to prawdopodobnie nie zmieni. 
To opowiadanie jest trochę z innej bajki - mroczniejszej, bo i składałam ją na konkurs, w którym do wygrania była książka "Wypowiedz jej imię".
Za wygraną dziękuję Rafałowi Sz z bloga http://ksiazkowo-wg-rafala.blogspot.com.


Pozdrawiam,
Gracenta

1 komentarz:

  1. Zajrzyj na mojego bloga, ponieważ pojawiły się już wyniki konkursu z "Cyrkiem Nocy" :)

    http://slowniksztuki.blogspot.com/2015/11/konkurs-urodzinowy-z-cyrkiem-nocy.html

    OdpowiedzUsuń